Legenda:
MBS- Metalowe Bicie Serca
EK- Gość Eryk Kula (gitarzysta zespołu Okrütnik)
MBS: Dzisiaj przeprowadzam wywiad dla MBS - metalowego bicia serca. Moim gościem jest gitarzysta zespołu Okrütnik - Eryk Kula. Nasz gość za chwilę opowie nam do dyktafonu coś o sobie i o zespole.
EK: No to jesteśmy młodym zespołem heavy metalowym, który rozpoczął swoją karierę w 2018 roku. Niedługo później udało nam się odnieść sukces i zostaliśmy ogłoszeni supportem na trasie Turbo - legendarnej polskiej formacji. To tak naprawdę otworzyło nam drogę do kariery w polskim podziemiu metalowym. W 2019 roku rozszerzyliśmy swoją działalność poprzez trasę a w 2020 roku wydaliśmy swój debiutancki album - ,,Legion Antychrysta". Krążek jaki chcieliśmy wydać nagraliśmy sami, aczkolwiek dzięki współpracy wydała ten krążek wytwórnia płytowa Ossuary Records z Warszawy. Mieliśmy okazję podpisać kontrakt płytowy, więc udało nam się podwójnie a obecnie rozwijamy się w kierunku wydania drugiego albumu. W dzisiejszym składzie mamy nowego wokalistę, tyle mogę powiedzieć o nas. Myślę, że wystarczająco na początek.
MBS: Zdecydowanie wystarczy. Sama Wasza nazwa już jest interesująca Okrütnik, ten umlaut przypomina mi pisownię Motörhead. Skąd pomysł na taką, a nie inną nazwę?
EK: No to jeśli chodzi o umlaut to myślę, że to jest naturalne nawiązania do takich zespołów jak Motörhead czy Mötley Crüe itd. Ten heavy metalowy umlaut jest z przypadku. To był po prostu taki zabieg okoliczności, ażeby tak myślę, ta nazwa zespołu była bardziej metalowa. Tak też było w naszym przypadku. Nazwa wiąże się z pewnym rodzajem internetowego humoru - jest on na tyle elitarny, że tylko nieliczni wiedzą skąd jest ta nazwa. Dla innych może to po prostu być kwintesencja tego jaką muzykę robimy, bo jest ona pewnie dla wielu osób: okrutna, obrzydliwa i nieprzyjemna. To jest to co chcemy robić więc myślę, że po prostu nazwa zobowiązuje.
MBS: Tą kwintesencję, jak to określiłeś można wyczytać z Waszej strony internetowej - muzyka: zła, okrutna i przerażająca. Powiedz pokrótce jak się kształtowaliście jako zespół? Jakie dokonały się zmiany personalne? Od początku, aż do drugiego wokalisty.
EK: To jest bardzo ciekawa kwestia z tego względu, że my nie pochodzimy z żadnej dużej miejscowości, a nawet nie jest to żadne miasteczko. Tak naprawdę wszyscy mieszkamy w wiejskiej okolicy, gdzie naprawdę ludności nie ma dużo i to zmusiło nas do tego, żeby się zintegrować razem ze sobą. Mianowicie pierwszy skład Okrütnika to był Grzegorz - obecny perkusista, Szymon - basista obecny, były wokalista Michał oraz brat Szymona na gitarze - Mateusz. I to był pierwotny skład, ja dołączyłem później, jakoś w miesiąc po rozpoczęciu działalności zespołu jako gitarzysta prowadzący. Choć właśnie od samego początku byliśmy tak naprawdę grupą przyjaciół dzielącą sympatię do heavy metalu itd. Zespół wyszedł dzięki temu, że byliśmy przyjaciółmi i to jest magiczne. Myślę, że fakt iż grupa rozwinęła się do tej pory tak mocno jest niesamowity. To głównie zasługa tego, że byliśmy bardzo zdeterminowani. Klarowny podział ról w zespole wyszedł na tyle dobrze, że udało nam się jako półrocznemu zespołowi wbić na trasę z taką legendą heavy metalu jak Turbo, co później sprawiło, że też nasz skład ewoluował. Pewne osoby jednak nie wytrzymały presji. I tak mieliśmy później drugiego gitarzystę Piotrka który, rok później opuścił zespół ze względu na różnice w kierunku, w którym chciał się rozwijać. Michał, to już były wokalista, który budzi wiele kontrowersji jak i wiele sympatii. Aczkolwiek zdecydował się odejść od nas na początku tego roku, kiedy wydaliśmy już album. Tak naprawdę był to okres, gdy już ucichła ta wrzawa po albumie. Mamy nowego wokalistę czyli Marcina, który jest świetnym profesjonalistą, robi wszystko bardzo dobrze technicznie, również gra na gitarze więc myślę, że jesteśmy w najlepszym punkcie, w którym byliśmy do tej pory. No i też właśnie dzięki temu, że jesteśmy z takiego regionu, wpływa to bezpośrednio na to jaką muzykę gramy. Jak gramy oraz jak realizujemy wszystko co nam przyjdzie do głowy. Mamy swoją siedzibę w stodole, tak naprawdę mamy tam wybudowane studio i nagrywamy w tym miejscu naszą muzykę. To jest coś pięknego, coś oryginalnego.
MBS: Ta stodoła przypomniała mi nazwę pewnego klubu koncertowego w Warszawie.
EK: Tyle tylko, że to jest taka stodoła - zwykła wiejska stodoła akurat wybudowana przez mojego dziadka i pradziadka. Korzystając z czasu pandemii zrobiliśmy tam remont generalny i mamy tam swoją salę prób. Mamy tam pokój gdzie czasem pijemy piwo - jest fajnie.
MBS: Jasne. 😊 Myślę, że każdy zespół miał jakichś swoich przewodników duchowych, mentorów. Czy macie jakiś zespół, który zainspirował Was do działania? Czy może jest to raczej kilka różnych grup?
EK: Mamy kilku szczególnych muzyków ale myślę, że można podkreślić jednak to do czego jesteśmy zawsze porównywani czyli do Kata - klasyki polskiego metalu. Chociaż myślę, że to bardziej pasuje, iż byliśmy porównywani, gdyż nasze obecne brzmienie ewoluowało. Ten zespół (chodzi o Kata przyp. red.) jest takim punktem styczności wszystkich naszych zamiłowań bo każdy z nas ma swoje ulubione gatunki i ulubione zespoły. Ale Kat był tym co każdy z nas lubił, bo muzyka w takiej stylistyce była dla nas czymś naturalnym, co wszystkim się podobało. Więc myślę, że ten zespół sprawił, że zaczęliśmy grać w tym stylu. Jakby się ukierunkowaliśmy na dane brzmienie. Kat na pewno, także takie klasyczne zespoły jak Metallica, Megadeth czy Slayer, ale tutaj naprawdę dużo można byłoby mówić, bo każdy z nas jest takim fanem metalu. Słuchamy różnych odmian, często z egzotycznych scen z całego świata i można by o tym mówić naprawdę prawie bez końca.
MBS: Jasne, rozumiem. Zadam Tobie teraz bardziej osobiste pytanie. Jakie są plusy i minusy, blaski i cienie życia muzyka, który wykonuje muzykę oraz gra muzykę? Takiego muzyka, który wyszedł ze swojej ,,szafy" do publiki ze swą twórczością.
EK: Ja generalnie jestem osobą, która choruje na depresję od wielu wielu lat. Nie miałem łatwego dzieciństwa, więc doceniam siłę, którą dała mi muzyka kiedy miałem około 14-15 lat i zacząłem ją tworzyć, bardzo się tym pasjonować. To ogromny zysk jeśli chodzi o poczucie własnej wartości. Przedtem byłem właśnie wstydliwym dzieciakiem, który siedział gdzieś tam w szafie przysłowiowej i grał na gitarze ale nie myślał, że to jest takie poważne. Później nagle zaczynasz mieć z tego fun, grasz w pierwszym zespole z gośćmi, którzy mają 30-40 lat, wykonujesz jakąś ciulową muzykę ale nagle zaczyna być to twoją pasją. To Twój motor do prowadzenia się w życiu, zaś niektórzy to traktują tylko i wyłącznie jak hobby. W takim znaczeniu - gram ale nie traktuję tego jak sposób życie. Ja jednak zacząłem to traktować jak życie, bo to tak naprawdę dało mi poczucie, że to co robię to ma jakąś wartość, że ma to jakiś sens. Kiedy nawet wyrzucali mnie czasami z jakiegoś zespołu, znajdowałem nowy. Nowych ludzie poznawałem aż w końcu padło na Okrütnika. I do dnia dzisiejszego gram w tym zespole, tak naprawdę to jest chyba najpoważniejszy dotychczasowy projekt. Dzięki temu, że gramy, to nie tylko poznałem chłopaków, z którymi tworzę ale też poznałem ogromną ilość osób na koncertach. Tego się nie da opisać, to jest naprawdę ogromne szczęście i taka pasja. Czy to jest muzyka czy to jest sztuka i tak dalej... To jest ogromny motor pchający człowieka do przodu. To jest coś czego każdemu życzę.
MBS: Rozumiem, jest to też taka realizacja w pewnym stopniu poczucia przynależności. Nie jestem muzykiem, ale po części Cię rozumiem. Z takiego powodu, że dla mnie muzyka metalowa, ta cała estetyka była i jest czymś głębszym. Takim czymś do czego mogę przynależeć, gdzie są ludzie w większości podobni do mnie. Nie są wyrzutkami ale stoją z boku - zdecydowanie odcinają się od społeczeństwa, wyróżniają się na jego tle. I nagle jako taki człowiek z boku nie będący za bardzo związany z innymi, mogę się poczuć częścią czegoś większego - wspaniałej społeczności.
EK: To jest bardzo fajne dlatego, że kiedyś była to społeczność nie do końca tolerancyjna myślę. Było bardzo dużo takich sytuacji, gdzie ktoś kogoś nazwał ,,pozerem", myślę, że teraz to się zmienia. Dziś fani muzyki są bardziej tolerancyjni wobec siebie, wobec swoich upodobań muzycznych. I to wszystko jest tak skupione na tym pozytywnym oddziaływaniu. To bardzo cieszy i na pewno zachęca ludzi, żeby po prostu przybywali do tej społeczności.
MBS: Rozumiem, teraz trochę koncerty wracają, odżywają chociaż troszkę. Kiedy jednak tak patrzysz na tę działalność Twojego zespołu w dobie pandemii, to czy porównujesz tę działalność do normalnej? Jak udało Wam się przetrwać ten trudny czas stagnacji i realnego zagrożenia rozpadu kapeli?
EK: No właśnie z jednej strony to jest trudny czas, bo faktycznie nie było koncertów. Pewnie wielu zespołom było przez to bardzo ciężko, aczkolwiek my mieliśmy tutaj taki reset. Nie było koncertów, mieliśmy dużo fajnych gigów zaplanowanych na ten rok 2020, jednak zdaję sobie z tego sprawę, że gdybyśmy zagrali te koncerty i byli w tamtej sytuacji, w tamtej rzeczywistości to nie nagrali byśmy takiego albumu. Skład zespołu by się nie zmienił. Myślę, że wyszłoby to nam na gorsze. I też nie mielibyśmy takiego czasu dla siebie, żeby jakoś się ułożyć. Dla wielu jest to ogromny minus, lecz dla wielu muzyków i artystów był to początek końca. Zaś dla nas to był początek nowego wydawnictwa, którym właśnie był album ,,Legion Antychrysta". Myślę, że nie oceniam tak negatywnie w całości tej pandemii z mojej subiektywnej perspektywy.
MBS: Jasne, rozumiem, teraz zapytam o rzecz trudną i mało przyjemną. Dla większości zespołów jest to niekoniecznie dramatyczne ale na pewno bardzo ciężkie przeżycie. Chodzi mi o rotacje w składzie. Najtrudniejszą nie jest zmiana gitarzysty, ani wymiana basisty czy perkusisty tylko właśnie wokalisty. Dla przykładu zespół Arch Enemy zmienił wokalistkę Angelę Gossow na Alissę White-Gluz. Jak wyście przeżyli taką dość drastyczną zmianę? Słuchając Legionu Antychrysta a nowego singla mam wrażenie czasami, że słucham dwóch różnych zespołów.
EK: No tak, na pewno to jest duża zmiana, aczkolwiek u nas to nie jest tak, że my pracując zawsze mieliśmy ten feedback, który mówił nam ,,O, Wasz wokalista jest słaby, zmieńcie wokalistę, itd". I faktycznie był taki czas, że mieliśmy przez chwilę innego frontmana lecz nie sprostał on wymaganiom. Dlatego, że nie prezentował odpowiedniego poziomu umiejętności. Ciężko powiedzieć żebyśmy w tamtym czasie poszli w taką stronę jaką chcieliśmy. Obecnie kiedy mamy Marcina, to on sprostał technicznie wymaganiom, które mieliśmy. Tutaj on nie miał problemu, żeby się dostosować do piosenek, nie było zmieniania tekstów, więc bardzo dobrze się odnaleźliśmy. Po pierwsze była to jakościowa zmiana, która po prostu dała nam możliwość wejścia na kolejny poziom. Myślę, że wielu osobom to się spodoba, na pewno po tym koncercie, który zagraliśmy w Warszawie w ubiegły weekend. Wiele było takich głosów, że to jest po prostu skok jakościowy dla nas - nie? Więc bardzo dobra zmiana i bardzo łatwo przyszła.
MBS: Myślę, że stąd wynika kolejne pytanie, bo jednak mając już gotową płytę szkoda byłoby ją zmarnować. Pewnie dużo utworów z nowym wokalistą graliście z ,,Legionu Antychrysta". Skąd pomysł na taki intrygujący tytuł, pobudzający do myślenia?
EK: Właśnie z tytułem była taka trochę wewnętrzna walka w zespole. Bo kiedy przyszedł moment decyzji - jaki tytuł nadać temu właśnie albumowi. Ja optowałem za ,,Legionem Antychrysta", chłopacy nie byli tak radykalnie nastawieni jak ja i chcieli zostawić tam samo słowo Legion. Ja stwierdziłem, że no nie!!! My nie jesteśmy tutaj zespołem, który udaje jakąś postawę tylko my faktycznie ją prezentujemy, więc to musi być ,,Legion Antychrysta". Fajnie się to złożyło, bo akurat w Polsce doszło do takiego powiedzmy nagromadzenia skrajnych emocji religijnych, również tych lewicowych. Powstała wówczas organizacja Legion Chrystusa w pewnej opozycji do nazwy naszego albumu. Jest to formacja pro katolicka, pro chrześcijańska, nie wiem dokładnie jak się nazywa bo się nie wgłębiałem. Ale fajny kontekst, ta nazwa myślę, że jest takim odniesieniem do tego, że my jesteśmy organem Antychrysta. I to nie w takim dosłownym znaczeniu, że jesteśmy szatanistami. Jesteśmy taką społecznością, którą trzyma ten kult muzyki metalowej, co w pewnym momencie myślę, że staje się bardzo ważne przy takiej neutralizacji gustów muzycznych, gustów stylowych, gustów światopoglądowych.
MBS: Jasne, czyli stoicie w swego rodzaju opozycji ale jednocześnie nie określacie się jako taka skrajność. Możemy powiedzieć, że Twój głos miał decydujące znaczenie przy doborze tytułu…
EK: Tak tak, na pewno bo jak ja pamiętam wykreowałem siebie na taką postać, która jest właśnie swoistym liderem zespołu. My jako zespół mamy to fajnie akurat podzielone w odpowiedni sposób. Nasz perkusista zajmuje się głównie sprawami menedżerskimi, ja zaś zajmuję się tą opcją artystyczną, wizerunkową, więc się uzupełniamy. Jest to bardzo sprawnie działająca maszyna, która myślę, że naprawdę dobrze sobie radzi zważając na fakt, że mamy dopiero po dwadzieścia lat.
MBS: Czyli zespół jest wybitnie zaangażowany politycznie w kierunku własnych poglądów i reprezentuje Was. To wyczerpało znamiona kolejnego pytania. Teraz pytanie bardziej ogólne. Stare gwiazdy jak gitarzysta Kiss czy członkowie Judas Priest twierdzą, że serwisy jak Spotify są ,,gwoździem do trumny artystów", bo zabijają sprzedaż albumów. Dla Ciebie to gwóźdź do trumny czy naturalny objaw ewolucji myśli technologicznej w branży muzycznej?
EK: Myślę, że w latach kiedy Internet się rozwijał to faktycznie można było zrobić, coś co zmieniłoby ten trend. Przede wszystkim myślę, że tutaj warto zwrócić uwagę na to jak poradzili sobie wydawcy gier komputerowych. Wiadomo, można pobrać sobie najnowszego Wiedźmina z torrentów, ale jakoś ludzie tego nie robią na masową skalę. Natomiast płyty z torrentów są darmowe, i aby uniknąć kradzieży własności intelektualnej trzeba by uregulować kwestię dostępu do albumów prawnie. Ale działania nie muszą być tak skrajne jak to robił Lars Urlich to znaczy, że pozywał YT za udostępnianie muzyki w Internecie. Myślę, że to coś w stylu kodu licencyjnego np. na płytę mogłoby zadziałać. Myślę, że serwisy streamingowe po prostu będą istnieć, gdyż sam ich używam i widzę też te dobre strony. Przede wszystkim łatwość dostępu do muzyki. Nie ukrywajmy też, że przez to sprzedaż płyt jest dużo mniejsza. Z drugiej jednak strony dajmy na to, że jesteś niezależnym twórcą to jesteś mały. Jednak jeśli jesteś gościem, którego pokażą w MTV - jesteś gwiazdą, wygrałeś wszystko, masz trasy itd. Jeśli nie ma Cię jednak w dużych formatach to jesteś nikim. Tak to wyglądało kiedyś. Popularne naprawdę były te wielkie gwiazdy typu Kiss. Były też zespoły, które grały po klubach, taka bardzo duża rozbieżność, teraz myślę, że jest więcej takich małych kapel. Jest jakaś grupa średnich, jest grupa dużych zespołów ale te duże zespoły raczej wymierają. Każdy ma swojego artystę ale nie ma takich masowych myślę, że ten czas się kończy. Zobaczymy jak to będzie, nie jestem prorokiem ale taki trend zauważyłem. Myślę, że to trafna uwaga.
(logo popularnego serwisu streamingowego Spotify, wszelkie prawa autorskie do zdjęcia należą do Spotify)
MBS: Ja myślę, że jak najbardziej trafna uwaga i wszystko co dobre kiedyś się kończy. Nadchodzi nasze ostatnie pytanie - dość refleksyjne. Niektórzy twierdzą, że nadeszła era zmierzchu rocka i metalu. Jaką widzisz perspektywę dla tych gatunków jak rock, metal, grunge i wszelkich gatunków, które wyrosły z tego rockowego pnia?
EK: Ja nie widzę takiej śmierci. Myślę, że to jest coś takiego, co można jednak opisać jako jakimś wykresem. Bo rock, metal właśnie to była taka muzyka masowa, która naprawdę była popularna. Lata 80 i 90 to były czasy kiedy każdy mógł mieć dostęp do MTV. Była to pierwsza muzyka, którą można było przyciągnąć naprawdę ogromne ilości osób. Musiało to przejść przez pewne bariery jak pozwy sądowe, kontrowersyjne teksty itd. W tym później łatwiej było np. rapowi, że już nie musieli się zmagać z ostracyzmem społecznym. Aczkolwiek obecnie zauważmy, że rap staje się też mniej popularny niż za czasów Eminema, ponieważ formuła się wyczerpuje i myślę, że będą wracać do rocka czy metalu. Pewnie będzie to wyglądać trochę inaczej, będzie to trochę zinterpretowane przez współczesną rzeczywistość. Może narodzi się z tego nowy gatunek. Może zostaniemy przy nazwie Heavy Metal. No zobaczymy, ale myślę, że to bardziej pójdzie w takim kierunku - będzie pop jakiś, zawsze na pewno. Zacznie on raczej jednak wracać do takich rockowych korzeni i przy okazji urośnie właśnie taka popularność tych czysto metalowych i czysto rockowych zespołów. Natomiast rap może odejdzie właśnie w taki cień bo ludzie się po prostu nudzą. Za kolejne 30 lat może będzie sytuacja znowu odwrotna - nie wiemy. Tak naprawdę to ja nie widzę jakiejś muzyki alternatywnej, która by dominowała obecnie rynek. Możliwe więc, że tak to będzie wyglądać. Bardzo bym był zadowolony, gdyby ludzie wrócili do rocka, zresztą mamy ciężkie czasy a myślę, że to jest muzyka na ciężkie czasy. Wymaga więcej samo refleksji nad życiem -jest głębszą muzyką niż taki przeciętny pop, którego słuchaliśmy jeszcze 10 lat temu.
MBS: Jasne, rozumiem. Jeszcze działają artyści, jak Ghostmane, którzy starają się łączyć heavy metal z trapem czy z gatunkami obecnie popularnymi, co na pewno zaprzecza śmierci rocka czy metalu. Ja Ci bardzo dziękuję, był to bardzo inspirujący wywiad. Myślę, że słuchaczom i czytelnikom można pożyczyć tylko takiego pozytywnego podejścia jakie Ty masz do tworzenia, do życia i tego żeby trzymali się tych pozytywnych myśli w cieniu pandemii, i żebyśmy mogli wreszcie zacząć normalnie chodzić na koncerty.
EK: Ja życzę tego samego. Do zobaczenia!
Świetny wywiad!
OdpowiedzUsuńNasuwa mi się metaforyczny komentarz:
Nie wszystko co widzisz jest tym czym się wydaje być!
Do przodu chłopaki :-)
Bardzo ciekawie przeprowadzona rozmowa :)
OdpowiedzUsuńŚwietna muzyka zespołu przede wszystkim i świetna robota Naczelnego w promowaniu mniej znanych lecz naprawdę dobrych metalowych polskich kapel :) Keep going !!!
OdpowiedzUsuń